piątek, 15 grudnia 2017

Rozdział 1


  Srebrna tarcza księżyca oświetlała polane na, której koty z wszystkich czterech klanów zasiadały na czas zgromadzeń. Niezadowolone pomruki zwykłych wojowników i uczniów zagłuszały rozmowy liderów. Nie ma się co dziwić. Zgromadzenie zaczynało się bardzo dłużyć, koty chciały już móc porozmawiać ze swoimi przyjaciółmi poza klanu. Jednak między liderami, zastępcami i medykami zawrzał nowy temat.

Każdy z wielkiej czwórki chciał dorzucić coś swojego, mimo że kłótni dotyczyła, jak zwykle, Klanu Koniczyny i Nieba. Wszyscy już zdążyli przywyknąć, że dwaj wrodzy przywódcy będą skakać sobie do gardeł przy każdej możliwej okazji, ale to, że Skrząca Gwiazda i Postrzępiona Gwiazda tak łatwo dali się wciągnąć w całe zamieszanie było wręcz nieprawdopodobnie dziwne.

Po chwili nawet zastępcy zaczęli mieć dość, a medycy, bojąc się gniewu zmarłych, próbowali uspokoić liderów.

- Przymknij się Orla Gwiazdo. Twoje wieczne, nic niewnoszące kłótnie z Mroźną Gwiazdą jeszcze nigdy nie przyniosły nam żadnego pożytku - powiedział kpiąco Deszczowa Chmura, mrużąc ślepia.

- Sprowadzicie na nas wszystkich gniew Klan Gwiazd! Ostatnio jak skoczyliście sobie do gardeł, zapanowała epidemia zielonego kaszlu i poumierała cała starszyzna! - Nikt nie miał zamiaru rozdrapywać ran, jakie powstały po koszmarnych zdarzeniach. Jednak Poranny Stok wiedział, że tylko zastraszenie kocurów może dać jakikolwiek skutek.

- Co oni tam mogą zrobić? Przecież nie żyją. Większość tych kotów była po prostu za słaba i poddała się śmierci. To żywi są władcami tych terenów, nie martwi - odpowiedział rozgniewany Mroźna Gwiazda. - Ale jeśli tak bardzo ufacie tym waszym Gwiezdnym, to na pewno nie spodoba im się to, że nachodzicie nasze tereny.

Koty z Klanu Nieba jednoznacznie prychnęły na lidera Koniczynnych. Były to mocne oskarżenia, nawet jak na Mroźną Gwiazdę. Klan Koniczyny miał jednak dowody, którym ciężko było zaprzeczyć.

- Po co ta złość? Jest Pora Zielonych Liści, wszędzie czuć zwierzynę. Nawet jeśli koty z Klanu Nieba kilka razy weszły na wasze tereny, jestem pewien, że było to całkowicie przypadkowe - delikatny głos Skrzącej Gwiazdy uspokoił względnie Niebnych. Mroźna Gwiazda jednak nie wydawał się zadowolony zachowaniem lidera Klanu Słońca. Każdy przyjaciel Orlej Gwiazdy był jego wrogiem.

- Nie macie niezbitych dowodów! - wykrzyczał bury lider. Wyszczerzył kły i prychnął na Mroźną Gwiazdę. - A nawet jeśli mogliśmy tam wejść to, skąd pewność, że polowaliśmy?!

Błękitny przywódca uderzył ogonem w gładki kamień. Zmrużył błękitne ślepia w cieniutkie szparki. Wykrzywił pysk w chytry uśmieszek. Zimnym spojrzeniem wpatrywał się w naburmuszonego, młodego kota przed sobą. Orla Gwiazda jest jeszcze niedoświadczony i głupi. Mówi, zamiast myśleć. Przejął rangę zbyt szybko. Mimo to Klan Nieba jest potężny, oczywiście słabszy niż Koniczyny, ale wciąż może być groźny. Lider otworzył już pysk, żeby coś powiedzieć, jednak wyprzedził go Płomienny Oddech.

- Orla Gwiazda chciał powiedzieć, że oskarżenie nas, tylko jeśli poczuliście zapach naszych kotów, jest zbyt agresywnym posunięciem. Może był to tylko jeden z naszych uczniów lub wojownik prowadzący patrol się zagapił i zaznaczył teren w złym miejscu. Masz moje słowa, że to się już nie powtórzy - chciał uspokoić kocura medyk. Bursztynowe oczy Płomiennego Oddechu były spokojne i opanowane. Kocur przeżył już wielu wielkich liderów, zastępców i wojowników. Mógł się poszczycić wielką mądrością. Każdy w Klanie Nieba ufał mu bezgranicznie. Kocięta przychodziły razem z matkami słuchać jego opowieści, uczniowie wiedzieli, że przekona ich mentorów do szybszego mianowania, wojownicy z ciężkimi ranami wracali po kilku wschodach słońca zupełnie zdrowi, a dla zastępcy i lidera był najlepszym doradcą. Kiedy niektóre koty ze starości odchodziły dziwnie szybko, on jakby chroniony przez Klan Gwiazd przed zabójczym działaniem czasu, nie starzał się wcale. Ciało reagowało zwyczajnie, ale umysł wciąż był światły. Nawet jeśli nie pamięta, co jadł wczoraj rano, masz pewność, że pamięta każdą Porę Nagich Drzew.

- Mamy o wiele więcej dowodów! - zawołała Jastrzębi Szpon. Kotka niebezpiecznie zbliżyła się do medyka, który tylko zlustrował ją spokojnym spojrzeniem. Prychnęła mu w twarz i dalej patrząc mu w oczy, kontynuowała - Jak wyjaśnisz, że zapach waszych kotów jest z każdym wschodem słońca wyraźniejszy i znajdujemy go zawsze bliżej obozu. To nie może być przypadek!

- Uważaj, jak się odzywasz do starszych kociaku. - odprysnął z pogardą czarny kocur.

- Uspokój się Jastrzębi Szponie, twoje zachowanie jest idiotyczne. Nawet jeśli mamy rację, na co szczerze liczę, i Klan Nieba nachodzi nasze tereny, nie ma sensu przedłużać tę kłótnię. Wszyscy są nią zmęczeni. - zbeształ kotkę Szarotkowy Ogon. Zastępczyni prychnęła coś pod nosem i od razu ucichła. Medyk zlustrował wzrokiem swojego lidera i kiedy ten skinieniem pozwolił mu mówić, wstał i wysoko uniósł swój biało-czarny łeb. - Jeśli koty z Klanu Nieba nie przyznają się z własnej woli, ukarze je Klan Gwiazdy, który widzi wszystko i na pewno nie puści im tego płazem. Tereny są ich darem dla nas, każdy Klan ma swoje, więc kara jest nieunikniona.

Koty z Klanu Nieba wymieniły między sobą zaniepokojone spojrzenia. Kilka par oczy była wlepiona w Orlą Gwiazdę. Lider był widocznie poddenerwowany, znowu nie wyszło tak, jak tego chciał i wszystko obróciło się przeciwko niemu. Przecież jest jeszcze młody, ma prawo się mylić, uczyć na błędach, ale Postrzępiona Gwiazda jest od niego tylko trochę starszy, a tak dobrze rządzi swoimi kotami. Oddech wyraźnie mu przyśpieszył, a bicie serca pewnie odstraszyłoby zwierzynę podczas polowania. Wrogie spojrzenie, które wysyłał młodemu jego zastępca, nie pomagało. Zgarbił się i wlepił wzrok w swoje łapy. Futro na grzbiecie samo mu się podnosiło, a wąsy drgały.

- K-Klanie Nieba, wracamy do obozu - powiedział cicho lider. Płomienny Oddech lekko zszokował tym, jak szybko Orla Gwiazda się poddał, jednak nie dyskutował, wstał na drżących łapach i zaczekał, aż młody przywódca zeskoczy z głazu. Przez zebrane koty już przeciskał się Deszczowa Chmura. Kocur był bardzo niecierpliwy, nie chciał czekać na przestraszonego kocura, który powinien dawać przykład kota niczym z Klanu Tygrysa, a jak na razie zachowuje się jak przestraszona mysz. Zastępca zabrał po drodze swojego ucznia i pomrukując coś do niego, posłał czarnemu medykowi zwycięski uśmieszek. Płomienny Oddech jednak nie ugiął się pod spojrzeniem zielonych ślepi, prawda, tęsknił za czasami, kiedy nie do końca sprawny młodzik pomagał mu w legowisku, ale wiedział, że Ciemnej Łapie bardzo zależy na zastaniu wspaniałym wojownikiem, a z ziołami nie czuje się tak dobrze i swobodnie. Nie ma mu tego za złe, ale kocur wiedział, że jeśli za niedługo jakiemuś kociakowi nie zamarzy się to stanowisku, Klan Nieba może zostać bez medyka.

- Nie możecie odejść! Zgromadzenie się nie skończyło. Coraz bardziej narażacie się Gwiezdnym, wracajcie tu! - wykrzyczała za nimi Jastrzębi Szpon, by zaraz potem dostać ogonem po pysku.

- Proszę, kontynuujcie bez nas - odkrzyknął przez ramie Płomienny Oddech. Kocur przyjaźnie ocierał się o długie futro Orlej Gwiazdy. Na czele kotów szedł Deszczowa Chmura, z dumnie uniesioną głową, obok dreptał niższy, czarny uczeń. Wszyscy dotrzymywali im kroku, tylko dwie kocie sylwetki zostawały w tyle.
Layout by Neva